Powiedziała, że nic się na to nie poradzi. Pocieszyła (pocieszyła?!), że mogło być dużo gorzej. Przecież będę żył.
Z bólem, który będzie coraz mocniejszy. Z bólem, który się nie zaleczy. Z bólem, który może zniknie na chwilę, a może za zaraz stanie się tak nieznośnie intensywny i przeszywający, że będę wył z rozpaczy. Z tą całą świadomością, że nie ma najmniejszej pewności jak to będzie za chwilę. I bez choćby jednej wskazówki co robić, jak o siebie dbać, aby zminimalizować ryzyko.
Tyle i tylko tyle. Witaj w świecie cierpienia, strachu i niepewności. Zapamiętaj, żeby pod jedną ręką zawsze mieć coś przeciwbólowego, a w zasięgu drugiej telefon.
Pod jedynką zakoduj numer na karetkę.
...niec.